Polacy na zakupach: najczęstsze przyzwyczajenia i nawyki

Aktualności

Polacy na zakupach: najczęstsze przyzwyczajenia i nawyki

W przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów nie lubimy robić zakupów na zapas, chociaż niedziele bez handlu powoli nas do tego zmuszają. Zamiast tego wolimy wybrać się do sklepu nawet 360 razy w roku. Śledzimy obowiązujące trendy na rynku spożywczym, ale nie tak łatwo im ulegamy.

Wszystko wskazuje na to, że era dużych rodzinnych zakupów robionych raz w tygodniu powoli odchodzi do lamusa. Chociaż po większe i cięższe zapasy jak np. napoje klienci wybierają się raz na jakiś czas do większego marketu, generalnie przestali lubić kupowanie na zapas, co nadal jest normą w wielu zachodnich krajach. Powodem jest znaczny wzrost w ostatnich latach liczby dyskontów oraz sklepów spożywczych. W każdej chwili bez problemu można wyskoczyć do nich po chleb, mleko czy inne brakujące produkty, dlatego Polacy wolą się w nie zaopatrywać na bieżąco. W ten sposób średnia liczba paragonów wzrosła nawet do 360 w roku. To oznacza, że do okolicznych sklepów zagląda się niemal codziennie.

Wraz z częstszymi wyjściami do sklepów wzrasta także tzw. sprzedaż impulsowa. Chętnie sięga się po produkty, których zakupu się nie planowało, ale przykuły wzrok, kiedy stało sięprzy kasie. I pod wpływem chwili wkłada się je do koszyka. Mieszkańcy Wysp Brytyjskich kupują produkty spożywcze, w tym także słodycze w dużych opakowaniach. Wielu z nich ma w domach specjalne szafki, w których trzyma zapasy przekąsek. Polacy mają zupełnie odmienne podejście. Jeśli chodzi np. o cukierki wybierane są w torebkach. Traktuje się je bowiem jako coś smacznego, czym chce podzielić się z przyjaciółmi czy rodziną, aby okazać im swoją sympatię czy wprowadzić w dobry nastrój.

Zupełnie inaczej podchodzi się natomiast do słodyczy funkcjonalnych, które mają nam zapewnić konkretne korzyści. Przykładem są chociażby gumy, od których oczekuje się odświeżenia oddechu czy wspierania higieny jamy ustnej. Po te chętnie sięga się, np. w porze poobiedniej, po zjedzeniu lunchu w biurze albo na mieście. W takich przypadkach preferowane są mniejsze i poręczne opakowania, np. rolki, które można schować w kieszeni i w razie potrzeby szybko oraz dyskretnie po nie sięgnąć.

Gusta polskich konsumentów zmieniają się wolniej niż żywieniowe mody, o których czyta się na blogach czy w mediach. Polacy doskonale orientują się w nowinkach i śledzą dyskusje chociażby o coraz popularniejszych produktach z obniżoną zawartością cukru.

Polacy nadal nie są przekonani do kupowania żywności za pomocą internetu. Udział w rynku sprzedaży wirtualnej w tej dziedzinie wynosi mniej niż 1 proc. Powodów jest kilka. Po pierwsze nadal podświadomie ma się obawy czy dostarczone w ten sposób jedzenie będzie wystarczająco świeże. Polacy wolą to sprawdzać naocznie, szczególnie w przypadku mięsa, warzyw i owoców. Drugą ważną kwestią jest dostępność samej usługi, która najczęściej skupia się wokół dużych miast, zatem jej zasięg jest bardzo mocno ograniczony. Trzecim aspektem jest czas oczekiwania na dostawę. Sklepy internetowe zastrzegają sobie długi zakres godzinowy na dostarczenie zamówienia (np. między godziną 18:00 a 22:00), co ogranicza klienta i zmusza go do oczekiwania w domu. Po co mamy to robić skoro w każdej chwili możemy wyjść do jednego z licznych okolicznych sklepów? Po czwarte, niektóre z firm oferujących zakupy online w razie braku jakiegoś z zamówionych towarów stosują zamienniki. Klient nie ma więc pewności, co tak naprawdę dostanie spośród produktów, które zamówił.

Foto: shutterstock.com